Zasłonięte przed odłamkami okna na ulicznej wystawie poświęconej blokadzie Leningradu. Ósmego września 1941 r. rozpoczął się najtragiczniejszy okres w historii Petersburga – wtedy jeszcze Lenigradu. Dowodzone przez Wilhelma von Leeba niemieckie wojska Armii „Północ” okrążyły miasto i przez kolejne dwa i pół roku trzymały je w pierścieniu blokady. 900 dni Leningradu to jedno z najważniejszych wydarzeń, które kształtują tożsamość miasta i jego mieszkańców. Nie da się w pełni pojąć wielu aspektów życia dzisiejszego Petersburga bez zrozumienia tragizmu owych strasznych dni.

W dzisiejszym Petersburgu żyje ponad 115 tysięcy osób, które przeżyły w oblężonym mieście – dla ich rodzin blokada nie jest abstrakcją, to wydarzenie w którym brali udział ich bliscy. Tak, jak na wielu petersburskich budynkach pozostały ślady odłamków artyleryjskich pocisków, tak i traumatyczne przeżycia pozostawiły piętno na każdym z blokadnych weteranów – głównie w postaci charakterystycznych przyzwyczajeń, ekstremalnej oszczędności i specyficznego stosunku do pożywienia.

Podłoże

„Obywatele! Przy ostrzale artyleryjskim ta strona ulicy jest najbardziej niebezpieczna” - ostrzeżenie z czasu blokady na Newskim Prospekcie. W ramach operacji „Barbarossa” Hitler planował zdobycie Kaukazu, Moskwy oraz Leningradu. Leningrad przede wszystkim był dla nazistowskich Niemiec łakomym kąskiem. Zdobywając miasto naziści mogliby wyeliminować radziecką flotę bałtycką i odciąć Związkowi Radzieckiemu dostęp do Bałtyku, połączyć się z sojusznikami w Finlandii i przejąć jeden z kluczowych okręgów przemysłowych. Nie można też zapominać o celach ideologicznych – zdobycie kolebki rewolucji październikowej, miasto imienia jej wodza, byłoby potężnym ciosem w morale ZSRR.

Z tych samych powodów, dla których Hitler chciał zdobyć miasto, chciał je utrzymać Stalin. Nie liczył się z kosztami - Leningrad miał być utrzymany za wszelką cenę. W ten sposób, los ok 3,5 mln mieszkańców miasta został przesądzony. W ciągu kolejnych dwóch i pół roku od bombardowań, ostrzałów artyleryjskich, głodu, chorób i zimna zginęło ok. miliona cywilnych mieszkańców Leningradu i tyle samo żołnierzy.

Plan Hitlera zakładał błyskawiczne zdobycie miasta, jednak przypuszczony 17 września, zmasowany szturm kilkunastu niemieckich dywizji prowadzony przy wsparciu lotnictwa nie powiódł się. Zmieniono więc taktykę i postanowiono trzymać miasto w blokadzie. Niemcy liczyli, że poddanie odciętego od zaplecza Leningradu jest tylko kwestią czasu, stało się jednak inaczej.

Życie w oblężonym Leningradzie

"Marnować jedzenie w mieście, które przeżyło blokadę to hańba!" - współczesne graffiti na ulicy Petersburga. Mieszkańcy miasta, mężczyźni i kobiety musieli pracować w fabrykach zbrojeniowych (Leningrad był jednym z najważniejszych ośrodków produkcji zbrojeniowej), przy budowaniu umocnień, kopaniu zapór przeciwczołgowych. Pracujący otrzymywali większą rację żywnościowa, jednak im dłużej trwała blokada zapasy topniały i racje stawały się coraz mniejsze. Do wypieku chleba zaczęto używać rozmaitych dodatków (bawełnianych wytłoczyn, sosnowych trocin), aby waga  produktu zgadzała się z ilością gramów na kartkach żywnościowych, jednak taki chlebo-podobny produkt zapewniał tylko ułamek kalorii  potrzebnych do życia i ciężkiej pracy. Słaniający się na nogach z wyczerpania i głodu robotnicy kontynuowali jednak pracę produkując uzbrojenie wysyłane na front dla Armii Czerwonej.

Uliczna wystawa o życiu w oblężonym mieście:


Naloty Luftwaffe i ostrzały niemieckiej artylerii stały się codziennością dla ludności zablokowanego miasta. Tragicznej sytuacji nie polepszała także wyjątkowo sroga zima na przełomie 1941/42 r., podczas której temteratura spadała nawet do -40 stopni! Jedzenie i opał były na wagę złota. Aby ogrzać mieszkania palono książki, na opał rąbano meble. Jedzono wszystko, co żołądek mógł przyjąć – produkowany na bazie końskich kości klej stolarski, skórzane części garderoby. O zjedzeniu wszystkich dzikich kotów pisałem już w artykule „Dlaczego Petersburg to kocie miasto?” , jednak jedną z największych traum okresu blokady był kanibalizm – zarówno bierny (jedzenie części ciał zmarłych), jak i czynny – zabijanie w celu zjedzenia. W tym drugim przypadku karą dla wykrytego winowajcy była śmierć bez sądu.

Tania Sawiczewa i kartki z jej dziennika. Wynędzniałe ludzkie cienie wlokące na sankach zawinięte w prześcieradła ciała swoich bliskich już pierwszej zimy stały się powszechnym widokiem na ulicach. Śmierć była wszechobecna i przestała budzić emocje. Najbardziej dobitnym świadectwem tego czasu stał się dziennik Tani Sawiczewej, który w Petersburgu zna każdy. W roku rozpoczęcia blokady dziewczynka miała 11 lat. Tania zapisywała w skorowidzu informacje o śmierci kolejnych członków rodziny. Krótkie, chłodne notatki podają daty śmierci dwóch sióstr, babci, starszego brata, dwóch wujków i matki. W końcu pod literą „S” Tania napisała: „Sawiczewowie umarli”. Pod „U” - „Wszyscy umarli”. Pod „O” - „Została sama Tania”. Dziewczynka została ewakuowana z miasta w sierpniu 1942 r., zmarła dwa lata później w wyniku gruźlicy i ogólnego wyniszczenia organizmu.

Zakończenie blokady

Im dłużej trwała blokada Leningradu, tym sytuacja stawała się trudniejsza - zarówno dla oblegających, jak i obleganych. Srogie zimy nie oszczędzały żadnej ze stron, problemy z zaopatrzeniem, którego ilości stale obcinano, nie wpływały pozytywnie na morale Niemców, którzy od początku liczyli na szybkie zdobycie miasta. Tymczasem jednak tkwili na przedmieściach niespodziewanie długo marnotrawiąc swoje coraz skromniejsze zapasy i tracąc swoich żołnierzy w wyniku radzieckich ostrzałów ich pozycji. Do Niemców powoli zaczęło docierać, że ich sytuacja jest coraz bardziej beznadziejna.

W końcu Armia Czerwona zmusiła niemieckie wojska do odwrotu – 14 stycznia 1944 r. rozpoczęła się radziecka kontrofensywa. Trwająca 900 dni gehenna mieszkańców Leningradu skończyła się 27 stycznia 1944 r.

Zachowane ślady odłamków niemieckich pocisków na kolumnach soboru św. Izaaka. Po zakończeniu wojny, pierwszego maja 1945 r., za heroiczną postawę Leningradu, miasto zostało odznaczone honorowym mianem Miasta-Bohatera. Takie miano przyznano w sumie 12 miastom, które wsławiły się podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Marne, wydawałoby się, pocieszenie, jednak dzisiejsi petersburżanie są bardzo dumni z historii swojego miasta i we wszystkie rocznice związane z blokadą dają temu wyraz przyczepiając do ubrań wstęgę św. Jerzego - symbol heroizmu.

Spacerując po ulicach dzisiejszego Petersburga warto wiedzieć o historii blokady, spojrzeć na kamienne budowle, mosty i granitowe nabrzeża rzek i kanałów z innej perspektywy. One stoją tam gdzie stały także wtedy. Były niemymi świadkami tragizmu, barbarzyństwa i heroizmu. Szkoda, że nie potrafią mówić...

Ciekawostki

- Podczas blokady wiele z miejskich pomników zostało przykrytych ochronnymi, drewnianymi konstrukcjami przysypanymi ziemią. Zakryto również pomnik cara Piotra I – założyciela miasta i najbardziej znany symbol Petersburga. Na ulicy mówiono, że tak długo, jak Piotr stoi - miasto nie upadnie.

Łódki w Parku Zwycięstwa. - Dzisiejszy Moskiewski Park Zwycięstwa mieści się na terenie, który w czasie blokady zajmował największy miejski zakład produkcji cegieł. Wielkie, tunelowe piece cegielni zostały w czasie blokady użyte w celu masowej kremacji ciał mieszkańców Leningradu, których według różnych szacunków spalono tu co najmniej sto tysięcy. Dziury po wydobywanej glinie, do których zrzucano prochy zostały po wojnie zmienione w zbiorniki wodne, po których dziś można popływać łódką.

Aleja Bohaterów w Parku Zwycięstwa. Mieszkańcy miasta odpoczywający w Park Zwycięstwa skarżyli się jednak na bardzo złe samopoczucie, bóle głowy i ogólną słabość, kiedy przebywali w jego obrębie. Szybko zorientowano się, że chodzi o niespokojne dusze tysięcy ludzi spalonych w piecach cegielni bez należytego obrządku. W 1996 r. na terenie byłej cegielni-krematorium odprawiono modły za dusze zabitych a na miejscu pieców postawiono prawosławny krzyż i tablicę ku pamięci ofiar blokady. Na tablicy czytamy między innymi „Prochy setek tysięcy żołnierzy i mieszkańców oblężonego Leningradu pochowane są w stawach i trawnikach, pod waszymi stopami”.  Podobno postawienie krzyża przyniosło poprawę sytuacji, osobiście jednak wciąż czuję swego rodzaju „ciężar” odwiedzając park i nie lubię tam chodzić. Może to jednak siła autosugestii?

Krzysztof

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Ciekawostki

Ten malutki ptaszek to "Cziżyk-Pyżik" - bohater popularnej petersburskiej rymowanki. Pomnik ginął tyle razy, że trudno powiedzieć, która z kolejnych kopii stoi teraz na postumencie.

Facebook