Petersburg nie jest niestety i nigdy nie będzie najzdrowszym miejscem do życia - a zimą zwłaszcza. Tutejszy wilgotny klimat sprawia, że niskie temperatury są jeszcze bardziej odczuwalne. Wiatry znad morza bezlitośnie smagają miasto i przynoszą ze sobą wielkie zwały chmur. Pada z nich często i gęsto, co tylko chcecie. Jasno (w tym przypadku to określenie trochę na wyrost) robi się przed południem, o szesnastej jest już ciemno. Pod okapami tworzą się gigantyczne sople, na rynnach wiszą ostrzeżenia. Nie bez przyczyny – spadające z dachów sople zabijają kogoś praktycznie każdego roku.
Zeszłoroczna zima była dla mnie ciężka. Zwyczajnie marzłem. Bluza, sweter i kurtka, na którą wydałem kilka lat temu spore pieniądze, okazały się niewystarczające. Finał był taki, że teść wcisnął mi jakąś swoją starą puchówkę wyciągniętą z dna szafy. Była zdecydowanie za duża i wyglądałem w niej śmiesznie – z wielkiego, pikowanego „dzwonu” wystawały dwie chude nóżki, na początku nijak nie mogłem się do tego przyzwyczaić. Ale w końcu się przekonałem - kurtka działała! Wtedy zrozumiałem, że trzeba będzie bliżej przyjrzeć się miejscowym sposobom na przetrwanie zimy. Kiedy przyjdzie następna, będę gotowy – postanowiłem.
Czas podsumować spostrzeżenia i zrobić przegląd skompletowanego ekwipunku.
Nie jestem blogerem modowym, ani instruktorem survivalu. Przy pracy nad tym wpisem przyświecała mi raczej idea ukazania miejscowych realiów i sposobów przetrwania oraz zwrócenia uwagi na rzecz kluczową: jeśli wybieralibyście się kiedyś do Petersburga zimą, nie lekceważcie potęgi Dziadka Mroza. Dwieście lat temu Napoleon popełnił ten błąd i srodze się przejechał!
Zacznijmy od stóp, z których jak wiadomo, zaczynają się wszystkie problemy. Porządne buty to oczywiście podstawa. Najważniejsze, żeby były nieprzemakalne. Wspominałem, że petersburskie zimy są wilgotne. Dokładniej – mokre. I to bardzo. Rozmoknięty śnieg, kałuże niewiadomej głębokości i zwyczajne deszcze w samym środku zimy nikogo tu nie dziwią. Co innego w Moskwie, gdzie panuje suchy, kontynentalny klimat, a co innego w nadmorskim Petersburgu. Radośniej jest tym, co mają bardziej sucho, jak to kiedyś w reklamie było.
Warto zwrócić uwagę, że w Rosji na rynkach, straganach czy z prostego stoliczka rozstawionego pokątnie przy stacji metra, można zaopatrzyć się w towary z Mongolii. Przede wszystkim polecam spojrzeć przychylnym okiem na produkty z wełny wielbłąda i jaka. Grube skarpety z gęstej wełny tych zwierząt to mój absolutny numer jeden zimą – mam ich kilka par. Noga się nie poci, wełna nie drapie… Marzenie! Zaraz po założeniu takiej skarpety ogarnia mnie błogostan i poczucie bezpieczeństwa, jakkolwiek tandetnie by to nie brzmiało. A cena? Za parę cudo-skarpet zapłacimy od 150 do 250 rubli, czyli równowartość 10-15 zł. Z myślą o zimie, w zeszłym roku kupiłem w Buriacji także czapkę z wielbłądziej wełny - za równie śmieszne pieniądze. Podsumowując – wielbłąd rządzi.
Jeśli macie problemy z kolanami, polecam rozejrzeć się za ocieplaczami z psiej sierści. Uspokajam obrońców zwierząt – nikt psiaków nie oskórował dla naszego komfortu. Sierść pochodzi z wyczesywania ras długowłosych, chyba nie narzekały. Sam używam takich ocieplaczy do jazdy na rowerze w krótkich spodniach (nie, nie zimą!). Zimą ocieplacze mogą być przydatne, jeśli nie macie kalesonów. Ale lepiej miejcie.
A co z bielizną powyżej? Długi rękaw bliżej ciała i odpowiednio gęsty splot zapewniający utrzymanie ciepła, zapewni sławna rosyjska koszula w paski, czyli „tielniaszka”. Kojarzona z marynarzami, ale używana również przez wojsko, policję i inne rosyjskie służby mundurowe. Należy tylko uważać, żeby kupić bawełniany oryginał o odpowiedniej gramaturze, najlepiej w sklepach militarnych, wędkarskich i demobilach. Sklepy i stragany z pamiątkami, których pełno jest w centrum miasta często mają w ofercie podróby, które z wyglądu przypominają oryginały, ale ich właściwości są znikome.
Tielniaszkę warto kupić choćby na pamiątkę, ta pasiasta koszula to kawał historii Rosji i prawdziwy fenomen kulturowy! Obchodzi nawet swoje święto – Urodziny Rosyjskiej Tielniaszki przypadające na 19 sierpnia. Wiele miast organizuje w ten dzień różnego rodzaje atrakcje. Petersburg zwłaszcza, to w końcu kolebka rosyjskiej floty a związek z morzem jest jedną z głównych składowych tożsamości miasta. Historia tielniaszki to materiał na osobny artykuł - może innym razem!
No i na koniec kurtka. Złe wieści dla wielbicieli i wielbicielek modnego wyglądu – zimą wspomniana puchówka („puchowik”) jest koniecznością. Nauczony wcześniejszymi doświadczeniami w tym roku postaram się kupić sobie taką. Bo inaczej teść znów wciśnie mi swoją!
Krzysztof